Jestem na miejscu już drugi dzień. Leje deszcz - z niewielkimi przerwami - wciąż leje. Pierwszym i jak się okazało najtrafniejszym zakupem stała się pelerynka przeciwdeszczowa w gustownym brzoskwiniowym kolorze ;-) Dzięki niej nie byłam skazana na bezczynne siedzenie w pokoju - w końcu nie po to jechałam taki kawał drogi!
Dla niewtajemniczonych wyjaśnię z czego słynie Medugorje, dzięki temu później będzie się połapać. Otóż, od 25 lat rzekomo ukazuje się tam Matka Boża. To tak upraszczając, a wiara bądź niewiara w objawienia to sprawa osobista.
Pierwsze wrażenie - niezbyt mi sie podobało. Za dużo ludzi, sklepy załadowane dewocjonaliami, ot, zwykła miejscowość turystyczna. Właściwie nie wiem czego się spodziewałam, zważywszy, że to w zasadzie jest miejscowość turystyczna...
Przez te dwa dni obeszłam wszytkie sklepiki, kafejki, kościół, cmentarz i okoliczne drużki wiodące przez winnice, układając sobie w głowie dokładną mapke miejscowości. Przydało się to z resztą z jednej prostej przyczyny - w wiosce nie ma nazw ulic, także jesli się zgubisz - najlepiej liczyć na własnć pamięć.